Maska Kallos Latte

W tym poście chciałabym się podzielić z Wami moją opinią na temat maski do włosów Kallos Latte, z proteinami mlecznymi, którą kupiłam w Hebe. Pisałam o tym [tutaj].
Maska kosztuje ok. 5 zł za 275 ml. Można ją również kupić w litrowych opakowaniach, które kosztuje 10 zł. Ja kupiłam małą ze względu na to, że chciałam ją wypróbować i nie wiedziałam jak się sprawdzi.


Maska ma 'budyniowatą' konsystencję, dobrze się ją nakłada na włosy. Ma specyficzny zapach, nie wiem jak go określić ale dość mocny, jakby waniliowy, czy właśnie budyniowy ;). Nie każdemu może odpowiadać, ale można się przemęczyć, bo po umyciu i wysuszeniu włosów zapach czuć minimalnie, a po kilku godzinach zapach znika. Maskę nakładamy na 10 minut, ale można oczywiście troszkę dłużej trzymać ją na włosach. Potem wystarczy dobrze spłukać wodą.


 A jak to jest z działaniem? Jednym słowem: super! Moje włosy już podczas zmywania maski były śliskie i gładkie. Po wysuszeniu były puszyste, ale nie na tyle, żeby był to minus ;). Byłam bardzo zadowolona z efektu, włosy był miękkie, fajnie się układały. Już teraz wiem, czym zachwycały się dziewczyny i postaram się kupić litrowe opakowanie ;).
Z tego co się dowiedziałam, ma słaby skład, jednak nie zauważyłam żeby coś działo się z moimi włosami. Oczywiście dam znać, gdyby coś się zmieniło.
_________________________
Dopisek. Po pierwszych kilku użyciach było tak jak opisałam, jednak przy następnych pojawiało się więcej puchu, być może moje włosy nie potrzebują protein w takiej ilości. Odstawiłam ją, wrócę na jakiś czas, gdy moje włosy 'odpoczną' od niej :).


Czytałam wiele sprzecznych recenzji na jej temat, zresztą ile osób tyle zdań, nie u każdego musi się sprawdzić, dlatego warto ją wypróbować. Tym bardziej, że małe opakowanie kosztuje niewiele. A Wy miałyście tę maskę? Co sądzicie? A może używałyście innej z tej firmy? Piszcie!


instagram