Moja wakacyjna kosmetyczka, czyli co zabrałam ze sobą na kilkudniowy wyjazd


Wrzesień okazał się być pięknym i słonecznym miesiącem, dlatego skorzystałam z okazji i wybrałam się na kilkudniowe wakacje. Lubię kosmetyki kolorowe, dlatego nie będę kłamać, że nic nie zabrałam ze sobą, że lato, że ciepło itp. Otóż zabrałam - według mnie - minimum i jednocześnie tyle kosmetyków, że niczego mi nie brakowało i swobodnie mogłabym nimi wykonać makijaż, jaki lubię. 


Zdjęcia robiłam w pośpiechu zaraz przed wyjazdem, dlatego muszę wspomnieć o dwóch rzeczach. Zapomniałam umieścić na zdjęciach cienia Permanent Taupe z Maybelline, którego używam do brwi oraz z tego pośpiechu nie zabrałam ze sobą różu - musiałam go odłożyć do szuflady po wykonaniu zdjęć. Uwielbiam róż do policzków i trochę mi było szkoda, że nie wzięłam, bo bez niego moja twarz wygląda blado, jednak i z tym sobie poradziłam :). W torebce znalazłam matową, różową szminkę z Golden Rose. Wykorzystałam ją w roli różu - co prawda musiałam się trochę napracować z jej rozblendowaniem, ale zaskakująco długo się utrzymywała i bardzo ładnie wyglądała na policzkach. Czasem trzeba sobie jakoś radzić :).

TWARZ
Zabrałam ze sobą matujący podkład mineralny w odcieniu Golden Fair oraz puder rozświetlający z Annabelle Minerals. Ten duet świetnie się spisał nawet podczas upalnych dni, twarz wyglądała naturalnie, ale przy okazji była ujednolicona i te kosmetyki zakrywały to, co chciałam. Nie świeciłam się tak, jak przy niektórych płynnych podkładach i nawet na zdjęciach twarz wyszła zaskakująco dobrze - zero błyszczenia i mat zachowany. Dodatkowo zabrałam dwa kosmetyki z Wibo: rozświetlający korektor pod oczy oraz rozświetlacz Diamond Illuminator. Jak już wspominałam miałam zabrać róż z Inglota, ale musiał gdzieś zaginąć podczas pakowania i dopiero na miejscu okazało się, że go nie wzięłam.



OCZY
Do makijażu oczu zabrałam tusz do rzęs z Eveline, który bardzo ładnie podkreśla i rozdziela rzęsy, jest mocno czarny i nie osypuje się. Spakowałam także mój ulubiony matowy, cielisty cień nr 505 z My Secret. Ten cień to po prostu mistrzostwo. Ma świetną pigmentację, jest lepszy od wielu droższych cieni i długo się utrzymuje. Kwadratowy cień to Inglot nr 390, którego używam w załamaniu powieki.


USTA 
Na usta najchętniej nakładam pomadki w stonowanych kolorach, dlatego zabrałam pomadkę Mehr z Mac oraz konturówkę nude Perfect Line z Lovely. Przyznam, że najczęściej sięgałam po bezbarwną, nawilżającą pomadkę, jednak gdy była większa okazja zdarzyło mi się nałożyć, którąś z tych wymienionych.


I to już wszystko, co zabrałam ze sobą z kolorówki. Jeśli chodzi o pielęgnację, to również było to minimum, jednak nie pokazywałam tego w tym poście, ponieważ byłam wtedy w trakcie przelewania wszystkiego do małych buteleczek a wieczorem było już za późno na zdjęcia. Zabrałam podstawy, czyli żel pod prysznic, szampon, odżywkę, balsam do ciała, żel do mycia twarzy, płyn micelarny, krem nawilżający i krem z filtrem. Pogoda dopisywała, byliśmy ciągle w ruchu, jednak mimo wszystko wypoczęłam i nabrałam sił. Było sporo górskich wędrówek, wycieczek zarówno rowerowych jak i pieszych, a nawet wodnych :). Górskie widoki zapierają dech w piersiach i jesienią wygląda to jeszcze piękniej.

Znacie te kosmetyki? Co o nich sądzicie? Jak spędziliście wakacje? Pracowicie czy może udało się gdzieś wyskoczyć?

instagram