Projekt denko czerwiec-sierpień #20


Długo zbierałam się z tym wpisem, a puste opakowania czekały, aż zrobię im zdjęcia. W końcu postanowiłam nadrobić zaległości i napisać kilka słów o kosmetykach, które zużyłam w ostatnich miesiącach. Jak wiecie, biorę udział w wyzwaniu 3 miesiące bez zakupów kosmetycznych, dlatego zużywam wszystko co mam, aby nieco uszczuplić moje zapasy. Jestem na dobrej drodze, choć jeszcze dużo przede mną. Zatem sami zobaczcie, co trafiło do denka, co sądzę o tych produktach i czy warto je kupić.

PEELING DO TWARZY KUESHI - bardzo lubiłam ten peeling i często po niego sięgałam. Znalazłam go w jednym z boxów Liferii. Tak naprawdę ten produkt to mleczko, w którym są zatopione drobinki - łupiny orzecha. Drobinki nie są ostre, a po peelingu twarz jest gładka i nie przesuszona, a nawet lekko nawilżona. Raczej nie kupię ponownie ze względu na słaba dostępność i cenę, ale to naprawdę godny uwagi produkt.

PŁYN MICELARNY DO DEMAKIJAŻU TWARZY I OCZU DERMOFUTURE - niestety, ten płyn micelarny u mnie nie do końca się sprawdził. Jak z twarzą jeszcze sobie radził, tak szczypał w oczy i nie mogłam go przez to używać. Za każdym razem działo się to samo. Nie kupię ponownie.

PŁYN MICELARNY SENSIBIO BIODERMA - nie wiem, czy przyzwyczaiłam się do innych płynów, ale ten nie zrobił na mnie tak ogromnego wrażenia, jak piszą inni. Oczywiście dobrze sobie radzi z demakijażem twarzy, nie szczypie w oczy, ale nie wyróżnia się niczym szczególnym. W dodatku mam wrażenie, że ślizgał się, gdy chciałam zmyć oczy i musiałam długo przykładać wacik, aby w całości usunął tusz. Coś podobnego dostaniemy w o wiele niższej cenie. Raczej nie kupię ponownie, choć taka pojemność fajnie sprawdza się na wyjazdach.


Pierwszego produktu (żelu z Lirene) powinno nie być w tym projekcie denko. Pokazywałam go w poprzednim wpisie z denkiem, ale widocznie zapomniałam go wyrzucić z mojej torby, w której trzymam kosmetyki do tego wpisu i przypałętał się do zdjęcia ;). W każdym razie, bardzo dobry produkt ;).

DELIKATNY PŁYN DO DEMAKIJAŻU OCZU MARION - z dwufazowymi płynami jest tak, że albo się je lubi albo nienawidzi. Dawno temu, chyba jeszcze w gimnazjum, używałam coś podobnego z Ziaji, wtedy podobała mi się taka formuła. Później, gdy odkryłam płyny micelarne, przepadłam i wolałam je, od tłustej warstewki pozostawianej przez te dwufazowe. W zapasach znalazłam ten płyn i postanowiłam go zużyć. Po kilkunastu dniach używania, o dziwo, przyzwyczaiłam się do niego i tusze, które mocno się trzymają, zmywałam przy jego pomocy. Mam wrażenie, że ten płyn nie pozostawia aż tak tłustej warstwy jak wspomniana Ziaja. Poza tym, po takim demakijażu i tak używam olejku, a potem żelu do twarzy, więc aż tak bardzo by mi to nie przeszkadzało. Nie wiem, czy kupię ponownie, jeśli nie znajdę jakiegoś hitu wśród płynów micelarnych, które świetnie sobie poradzą z maskarami, które trudno się zmywa lub takimi wodoodpornymi, to być może do niego wrócę, bo z tym radził sobie bardzo dobrze. 
 

KREM PRZECIW ROZSTĘPOM MAMA'S - kremik dostałam w paczce na Meet Beauty, bo pewnie sama bym po niego nie sięgnęła. Nie zauważyłam, żeby cokolwiek robił z rozstępami. Na plus mogę uznać to, że nawilżał i lekko napinał skórę - ja stosowałam go przede wszystkim na uda. Nie kupię ponownie.

PEELING DO CIAŁA LAB5033 - peeling znalazłam w czerwcowym pudełeczku Liferia. Produkt oparty jest na soli morskiej, jest bardzo drobny, ale dobrze peelinguje skórę. W składzie znajdziemy mentol, stąd jego zapach. Bardzo przyjemny produkt, po peelingi do ciała sięgam regularnie, dlatego ten także zużyłam i miło go wspominam. Skóra była gładka, miękka i odświeżona. Raczej nie kupię ponownie, gdyż nie spotkałam się z tą marką w Polsce.


SZAMPON FIX IT LEE STAFFORD - ten szampon wyjątkowo dobrze się u mnie spisał. Dobrze mył włosy, nie przesuszał, były miękkie, gładkie, a także przedłużał ich świeżość. Nie każdemu podoba sie zapach, ale akurat dla mnie jest w porządku. Mam już kolejne opakowanie.

WYGŁADZAJĄCY PEELING POD PRYSZNIC TOŁPA - produkt z marakują, winogronem, ananasem i papają. Miał bardzo ładny zapach i latem przyjemnie mi się go używało. Jednak według mnie to bardziej żel pod prysznic z drobinkami niż stricte peeling do ciała. Jest bardzo delikatny. Raczej nie kupię ponownie.

PERFUMY LIFE IS NOW MEXX - od dawna jest tak, że zapachy kupuje mi mój chłopak i zawsze trafia w mój gust. Tak było i tym razem. Piękny zapach, słodkawy, ale jednocześnie świeży, pachnie kobieco, nie jest przytłaczający i nachalny. Bardzo mi się podobał. Być może kiedyś kupię ponownie, ale jest tyle różnych zapachów na rynku, że pewnie zanim go kupię to wypróbuję jeszcze masę innych perfum.


KAWOWY PEELING DO CIAŁA EVELINE - mój hit! Naprawdę dobry, drogeryjny peeling. Bardzo dobrze usuwa martwy naskórek, wygładza i ma bardzo ładny, kawowy zapach. Ma dosyć mocne drobinki, na sucho to naprawdę dobry zdzierak. W dodatku skóra po jego użyciu była bardzo gładka i lepiej przyjmuje olejki czy kremy. Bardzo możliwe, że kiedyś kupię ponownie.

BALSAM NAWILŻAJĄCO-ENERGETYZUJĄCY ZIELONA HERBATA EVELINE - lubiłam sięgać po niego latem, bo fajnie chłodził skórę. Nawilżenie było w porządku, jak na tę porę roku, wtedy nie potrzebuję i nie lubię gęstych, mocno otulających balsamów czy maseł do ciała. Być może kiedyś do niego wrócę, póki co, mam masę innych produktów tego typu w zapasach.


KREM DO RĄK I PAZNOKCI CZTERY PORY ROKU -  kremy do rąk idą u mnie jak woda. Używam ich codziennie, a nawet kilka razy dziennie, plus obowiązkowo na noc. Ten był całkiem w porządku, pozostawiał delikatną warstwę ochronną i zabezpieczał dłonie. Miał przyjemny zapach. Za każdym razem staram się kupować coś innego, więc nie wiem, czy jeszcze do niego wrócę.

Witamina C Noble Health - ujęłam ten produkt w denku, ponieważ bardzo go polubiłam. To witamina C w żelkach - uwielbiam żelki, więc spożywanie witaminy w takiej postaci było samą przyjemnością. Nie wiem, jak faktycznie działa ten produkt, zresztą jak to w przypadku suplementów ciężko stwierdzić ich działanie, niemniej jednak żelki bardzo mi smakowały i szybko zniknęły z pudełka.

 
PODKŁAD LASTING FINISH NUDE 100 IVORY RIMMEL - mój ulubiony, drogeryjny podkład. Uwielbiam. Pisałam już o nim niejednokrotnie. Wygląda naturalnie, ma ładne krycie, kolor i długo się utrzymuje. Szkoda tylko, że został wycofany. Na szczęście mam jeszcze jedno opakowanie w zapasie. 

OLEJEK DO TWARZY BEAUTY OIL - początkowo używałam wieczorem - nakładam na całą twarz i pozostawiałam do wchłonięcia. Potem zaczęłam go stosować do demakijażu - po płynie micelarnym, a przed żelem do twarzy. W tej roli całkiem dobrze się sprawdził. Jedyne co nieco mi przeszkadzało to jego zapach. Raczej nie kupię ponownie, bo na oku mam kilka innych olejków, które chcę wypróbować.

NAWILŻAJĄCY KREM DO TWARZY AHAVA - miniaturę tego kremu znalazłam w boxie Liferii. To mój mały hit i zapewne znajdzie się w ulubieńcach. Tam napiszę o nim więcej. Chętnie kupiłabym go ponownie, ale cena nieco odstrasza.



Znacie te produkty? A Wam, jak Wam idzie zużywanie kosmetyków?

instagram