Zakupy i nowości z ostatnich miesięcy | Sigma Beauty, Origins, Yankee Candle, Make Me Bio i inne

haul kosmetyczny listopad blog delishe

Od kilku miesięcy na blogu nie pojawiały się wpisy z zakupami, ponieważ przede wszystkim brałam udział w wyzwaniu 3 miesiące bez zakupów kosmetycznych, ale także faktycznie prawie nic nie kupowałam. Podczas tego wyzwania skusiłam się tylko na trzy rzeczy - maseczkę do twarzy z Origins, którą od dawna chciałam kupić oraz dwie butelki płynu micelarnego, bo nie nie miałam już czym robić demakijaż. Od tego momentu nie kupiłam nic, jednak dostałam kilka paczek i postanowiłam, że pokażę Wam te najciekawsze. W ogóle dziś jest Black Friday - dajcie znać, czy planujecie większe zakupy. A może nawet coś podpatrzycie dla siebie w tym wpisie, bo jest tu kilka świetnych perełek!


Na początek moje skromne zakupy. Tak jak wspominałam, kupiłam maseczkę do twarzy marki Origins oraz zapas płynu micelarnego. Staram się zmieniać powoli swoją pielęgnację i wprowadzać naturalne produkty lub takie z lepszym składem. Wybrałam lipowy płyn micelarny z Sylveco, którego zużyłam już ponad połowę oraz płyn micelarny - tonik 2w1 marki Vianek. Planuję wpis z aktualizacją mojej pielęgnacji, więc tam powiem więcej o kosmetykach, których używam.



Wczoraj odwiedziłam Hebe i kupiłam dwa produkty - maseczkę w płachcie marki Lomi Lomi oraz kwas hialuronowy z Ava, który chcę używać zarówno solo jak i dodawać go np. do kremu albo do peelingu własnej roboty (łączyć go z korundem).


Przesyłka, której mocno wyczekiwałam to paczka z produktami Sigma Beauty. Jej zawartość pokazywałam Wam już na instastory a potem na zdjęciu na instagramie. Paczuszka była bardzo ładnie zapakowana, o tym, że uwielbiam czerń wiadomo nie od dziś, więc tym bardziej fakt, że zapakowano to w czarny papier i opakowania również są w tym kolorze, sprawił, że od razu pokochałam tę markę.


Największą rzeczą, jaka znalazła się w paczce, była silikonowa mata do mycia pędzli. Jak pewnie wiecie, do tej pory w tym celu używałam silikonowej rękawicy do ciała z wypustkami, która w tej roli świetnie dawała radę. Jednak jeśli już posiadam profesjonalną matę to żal z niej nie skorzystać! Ma mnóstwo różnych wypustek, które mają ułatwić nam mycie pędzli - prawa strona dedykowana jest tym do twarzy, natomiast lewa tym do oczu. Poza tym, przyznaję szczerze, kupiło mi to, iż mata posiada przyssawki, dzięki którym możemy umocować ją w zlewie. Nie musimy już trzymać maty w ręce, nic nam się tez nie przesuwa w umywalce - po prostu cud, miód! Do maty dołączone były dwie malutkie buteleczki preparatu do mycia pędzli. Btw, w składzie mamy tylko trzy rzeczy: dejonizowana woda, świeży sok z kokosa oraz certyfikowany olej palmowy.


Czym byłaby ta paczka, jeśli mamy w niej rzeczy do mycia pędzli bez... pędzli! Otóż paczka skrywała aż 7 pędzli: trzy do twarzy i cztery do makijażu oczu. Klasyczne, czarne ze złotymi elementami. Poza tym, dostałam także tusz do rzęs oraz pomadkę w odcieniu In Spades, zamykaną na magnes.


Na koniec nowość Sigma Beauty, czyli paleta Wild Flower. Paleta zawiera dwa produkty do twarzy/policzków oraz cztery cienie do powiek. Przyznam, że jeszcze nie miałam czasu, żeby się nią pobawić i zmalować jakiś makijaż, ale na dniach będę ją testowała.


A w jaki sposób dostałam taką paczkę? Otóż jest to paczka powitalna, jaką otrzymałam po zaakceptowaniu mojego zgłoszenia do programu afiliacyjnego. Bardzo się cieszę, że zostałam przyjęta i będę mogła wypróbować te cudeńka. Paczka przyszła do mnie szybko, choć nie obyło się bez problemów dotyczących cła.


Kolejne nowości pochodzą ze sklepu internetowego Oriflame. Pamiętacie, jak kosmetyki tej marki można było zamawiać tylko z katalogu, który przynosi nam konsultantka? Czasami było to nieco kłopotliwe, bo musiałyśmy czekać na dany katalog czy umawiać się z konsultantką. Teraz można zrobić to online! Prawda, że to duże ułatwienie? Przyznam, że już bardzo dawno nie zamawiałam nic z tej firmy i nie znam nowości marki, jednak jakiś czas temu w moje ręce wpadły kosmetyki głównie z Giordani Gold. W skład zestawu, który otrzymałam wchodził podkład Long Wear Mineral Foundation w odcieniu Light Ivory, baza rozświetlająca, brązujące perełki oraz woda perfumowana Miss Giordani.


Oprócz tego dostałam tusz do rzęs, pomadkę w kredce w odcieniu Fuchsia Fantasy i zestaw korektorów z serii The One w bardzo fajnej paletce. Byłam bardzo ciekawa, jak na przestrzeni lat zmieniają się te kosmetyki i jaką mają jakość. Swego czasu, chyba jeszcze w gimnazjum i liceum sięgałam po kosmetyki pielęgnacyjne, często dostawałam także fajne zestawy prezentowe na święta. Najbardziej byłam ciekawa podkładu, bo jak wiecie uwielbiam je testować i cały czas szukam ideału. Testowałam go już na sobie, jednak mimo najjaśniejszego koloru, jest dla mnie za ciemny. Mimo to, nosiłam go dzielnie cały dzień i sama trwałość i właściwości jak najbardziej na plus. Ładnie wyrównuje koloryt, ma dobre krycie (przypomina mi nieco podkłady Rimmel w szklanych buteleczkach) i jest komfortowy w noszeniu - w ogóle go nie czułam. Może będę go czymś rozjaśniać, muszę nad tym pomyśleć. Kuleczki też okazały się za ciemne za tą porę roku, jednak sama formuła bardzo mi się spodobała. Natomiast baza, pomadka i tusz do rzęs są całkiem ciekawymi produktami. Dopiero się z nimi zapoznaję, więc to tylko moje pierwsze wrażenie. Pomadka gładko sunie po ustach, jest komfortowa w noszeniu i ma intensywny odcień fuksji. Perfumy również mają ładny, słodki zapach i myślę, że ktoś bliski bardzo się z nich ucieszy. Uwaga! Do 27 listopada (do poniedziałku) możecie zamawiać te produkty w promocyjnych cenach. Zatem, jeśli szukacie czegoś dla siebie albo na prezent dla kogoś bliskiego, to bardzo dobra okazja: klik.

kosmetyki The One Oriflame

Dostałam również małą niespodziankę, a mianowicie dwie maseczki (uwielbiam maseczki, więc na pewno wypróbuję!), mały krem do rąk idealny do torebki oraz truskawkowy balsam do ust w słoiczku, który od razu wylądował na szafce nocnej.


W moje ręce wpadły także bardzo przyjemne nowości do pielęgnacji. Dostałam krem pod oczy oraz bio maskę-esencję ze śluzem ślimaka marki Orientana. Jak wiecie, w koreańskiej pielęgnacji śluz ślimaka jest niezwykle istotny i pożądany. Już zaczęłam testować te produkty i widzę potencjał. Oczywiście opowiem o nich więcej, gdy poużywam ich dłużej. Oprócz tego, otrzymałam delikatny puder myjący z Make Me Bio, który bardzo chciałam wypróbować - pamiętam, że Kasia go polecała, więc tym bardziej byłam go ciekawa. Poza tym, wreszcie będę mogła sprawdzić na własnej skórze, a raczej włosach, jak działa czarna maska marokańska marki Planeta Organica. Póki co, użyłam jej dopiero raz, więc nie mogę za dużo o niej powiedzieć. Jedno co wiem - zapach przypadł mi do gustu i jej wyczuwalny na włosach przez kilka godzin.



Ostatnią już nowością jest mała świeca z Yankee Candle o zapachu Tarte Tatin. Uwielbiam takie zapachy zimą i na święta. Btw, ostatnio cały czas palę świeczkę o zapachu gorącej czekolady z Kringle, której zapach jest uzależniający. Jeśli nie mogę jeść czekolady, to chociaż pocieszę się jej zapachem :D <logika>.



To już wszystkie nowości, jakie trafił do mnie w ostatnim czasie. Oczywiście po drodze był jeszcze boxy z Liferii, których zawartość mogliście obejrzeć w osobnych postach, nowości marki Makeup Revolution i sporo kosmetyków Freedom czy lakiery hybrydowe marki Vasco. Ostatni taki wpis był w lipcu, więc minęło sporo czasu. Tak jak wspominałam, brałam udział w wyzwaniu trzymiesięcznym bez zakupów kosmetycznych - całkiem dobrze mi poszło, kupiłam wtedy tylko trzy niezbędne mi produkty. O moich wrażeniach z tego wyzwania, o minimalizmie, porządkach i wnioskach, pisałam w osobnym wpisie -  gorąco zachęcam do przeczytania, jeśli jeszcze tego nie robiliście. Końcówka listopada i grudzień zapowiada się bez większych zakupów kosmetycznych. Raczej niczego nie potrzebuję, braki uzupełnione.


Znacie któryś z produktów? Wpadło Wam coś w oko? Jakiego kosmetyku jesteście najbardziej ciekawi, o czym chcielibyście poczytać w najbliższym czasie? I koniecznie napiszcie, czy zamierzacie poszaleć na Black Friday i Cyber Monday!


instagram