Najlepszy kremowy cień, naturalny demakijaż i miękka skóra, czyli Ulubieńcy marca


Nieco spóźnieni, ale są. Kosmetyki, których używanie sprawiło mi przyjemność i przede wszystkim świetnie się spisały i z czystym sumieniem mogę polecić i Wam. Przed Wami ulubieńcy marca! Będzie trochę pielęgnacji, trochę kolorówki, więc myślę, że każdy odnajdzie tutaj coś dla siebie. Dwa kosmetyki już sięgają bądź sięgnęły dna, więc tym bardziej recenzja będzie rzetelna bo miałam mnóstwo czasu żeby je wypróbować i wydać ostateczną opinię. Bez żadnej przysłowiowej "ściemy" i lania wody zapraszam dalej!


NATURALNY DEMAKIJAŻ

Jak wiecie, staram się przejść na naturalną pielęgnację, choć wszystko robię z umiarem i z głową. Powoli zapoznaję się z marką Vianek i póki co, moje wrażenia są bardzo pozytywne. Olejek do demakijażu pozytywnie mnie zaskoczył, zresztą znalazł się w zestawieniu Top5 tanich, a dobrych kosmetyków, więc o czymś to świadczy. Jak wiecie mój demakijaż wykonuję w trzech krokach i niezbędny w tym celu jest płyn micelarny. Wcześniej używałam płynu lipowego z Sylveco, który sprawdzał się bardzo dobrze, jednak same wiecie, że fajnie testować coś nowego, dlatego podczas robienia jednych zakupów online, dorzuciłam do koszyka płyn micelarny, odżywczy marki Vianek. Płyn już zużyłam, dlatego to idealny moment, aby powiedzieć o nim więcej. Bardzo dobrze radził sobie z demakijażem twarzy, a także oczu. Wystarczyło przytrzymać kilka sekund wacik nasączony płynem na rzęsach i radził sobie nawet z opornym tuszem. Nie podrażniał, nie szczypał w oczy, ma przyjemny skład i delikatny zapach. Na pewno kupię go ponownie!

Dla zainteresowanych - ten płyn wraz z kremem do rąk marki Vianek można teraz dostać w gazecie Zwierciadło za 10zł, więc myślę, że to naprawdę świetna okazja, aby go wypróbować! :)


MIĘKKA I GŁADKA SKÓRA

Ta maseczka miała już swoje pięć minut na blogu - trafiła przecież do ulubieńców roku! Jednak postanowiłam jeszcze raz ją pokazać, ponieważ od tamtego czasu mało o niej mówiłam. Jednak to nie znaczy, że coś się zmieniło w jej działaniu. Maseczka Drink Up Intensive z Origins świetnie się sprawdza i jestem z niej bardzo zadowolona! Najlepsze efekty otrzymuję wtedy, gdy sięgam po nią maksymalnie 1-2 razy w tygodniu. Wtedy pokazuje na co ją stać! Przypomnę jeszcze, że stosujemy ją na noc. Wystarczy nałożyć cienką warstwę na twarz, a rano zmyć. Nasza buzia jest wygładzona, bardzo mięciutka, aż chce się jej dotykać! Ostatnio moja skóra była zmęczona, sucha i odwodniona, co niestety było widać. Potrzebowała nawilżenia na tyle, że wchłonęła całą maskę, co zwykle się nie zdarzało, gdyż zawsze po nałożeniu pozostawała nieco lepka warstwa. Widzę, że maseczka działa i przynosi efekty, dlatego przy umiejętnym jej stosowaniu (nie częściej niż 1-2 razy w tygodniu, aby nie zapchała porów) nie zrobimy sobie krzywdy, a wręcz pomożemy i poprawimy wygląd naszej skóry. Jestem na tak!


PALETA GLOW RENAISSANCE REVOLUTION

 Tej palety chyba nikomu nie muszę przedstawiać. Mój ulubieniec, o którym pisałam już nie jeden raz. Trafiła nawet do ulubieńców roku, gdzie pokazywałam prawdziwe perełki. Z tej serii posiadam także dwie paletki do oczu - do makijaż dziennego i wieczorowego, dokładny opis i swatche możecie zobaczyć tutaj, w recenzji: palety cieni Renaissance od Makeup Revolution. Btw, słyszeliście o tym, że marka zmienia swoją nazwę?

 Paleta Glow zawiera duet rozświetlacz i bronzer. I to jaki duet! Niesamowity rozświetlacz,  który cudownie wygląda na twarzy (spokojnie można dokładać kolejne warstwy i stopniować efekt) oraz bronzer - w idealnym odcieniu - jasny i bez pomarańczowych tonów. Lubię go do tego stopnia, że ma już ogromne denko i niebawem się skończy. Na pewno kupię kolejne opakowanie, ponieważ jak dotąd nie znalazłam jeszcze tak dopasowanego bronzera. To duo spokojnie może konkurować z innymi droższymi kosmetykami. Utrzymuje się cały dzień, pięknie stapia się z całym makijażem. Jestem także w trakcie testowania nowego podkładu i to, jak ten duet wygląda na nim to po prostu bajka! Nic się nie odznacza, nie odcina, a produkty cudownie ze sobą współpracują. Tą paletkę będę polecała każdemu, kto ma jasną skórę czy wręcz bladym osobom, bo nie zrobicie sobie nim krzywdy. Długo szukałam ideału (zwłaszcza mówię tu o bronzerze) i wreszcie udało mi się znaleźć coś, co może sprostać moim wymaganiom.

GLOW RENAISSANCE REVOLUTION
GLOW RENAISSANCE REVOLUTION  swatche

 

NAJLEPSZY, DŁUGOTRWAŁY, KREMOWY CIEŃ

Kremowy cień Christine z Nabla otrzymałam w jednym z boxów subskrypcyjnych i gdyby nie to, to pewnie sama bym się na niego nie skusiła. Dlaczego? Bo kremowe cienie nie kojarzą mi się zbyt dobrze (poza jednym jedynym - On and on bronze z Mybelline), bo po prostu nie utrzymują się długo na moich powiekach, rolują się i nie wyglądają estetycznie po kilku godzinach. Dlatego cień z Nabli bardzo mnie zaskoczył! Nie sądziłam, że otrzymam tak rewelacyjną trwałość! Cień zastyga na powiekach, naprawdę mocno, dlatego trzeba szybko i sprawnie go rozprowadzać. (Nie)stety, gdy zastygnie będzie nie do ruszenia, gdy będziemy chcieli go rozetrzeć może się skruszyć, dlatego trzeba naprawdę szybko działać. Jednak jego pozostałe właściwości to wynagrodzą. Przepiękny, mieniący się kolor, niesamowita trwałość - nawet przy moich opadających, tłustych powiekach. 

Chcecie znać patent na jeszcze dodatkowe zwiększenie trwałości? Oczywiście nakładam ulubioną bazę, następnie lekko pudruję ją sypkim pudrem transparentnym i nakładam na to matowy, cielisty cień (któy kosztuje tylko 5zł), wspomniałam o nim w poście Tanie a dobre kosmetyki do 20zł. Na takiej bazie makijaż (zwłaszcza mowa tu o tym kremowym cieniu) może wytrwać nawet całą noc! Także będzie idealny na różne imprezy czy wesela.

 

WYDŁUŻONE I POGRUBIONE RZĘSY? ZGRANY DUET

O tuszu z Eveline Big Volume Cat Eyes wspominałam już przy okazji wpisu z serii Poznaj markę. Zapewne część z Was go tam widziała i jego ogromną szczoteczkę. Tam wspominałam, że w połączeniu z innym tuszem daje naprawdę genialny efekt. Nie przypadkowo w ulubieńcach znalazł się ten duet, ponieważ w ostatnim czasie byłam z niego naprawdę zadowolona. Tusz z Eveline wydłużał, rozdzielał i unosił rzęsy, natomiast tusz Giordani Gold z Oriflame pogrubiał je i zagęszczał. Nie sądziłam, że tak bardzo się z nimi polubię. Naprawdę zgrany duet! Mam go na zdjęciu powyżej, choć w umiarkowanej ilości, to przy moich krótkich rzęsach i tak daje świetny efekt.


Co najbardziej wpadło Wam w oko? Co Was zainteresowało? Jaki kosmetyk zrewolucjonizował Wasz makijaż?

ZOBACZ TAKŻE:


instagram