Przydatne gadżety #6: Bibułki matujące Wibo


W kolejnym wpisie z serii Przydatne gadżety chciałabym opowiedzieć o produkcie, który zdecydowanie pomaga w utrzymaniu nienagannego wyglądu. Już nie jeden raz zdarzyło się, że podkład, który miał utrzymywać się wiele godzin na mojej twarzy i sprawiać, że będzie matowa po prostu się nie spisał i dał plamę. Jeśli jesteśmy poza domem to ciężko zmyć makijaż i nałożyć go ponownie z wielu powodów. Jednak możemy przynajmniej spróbować poprawić wygląd naszej twarzy i usunąć nadmiar sebum, czyli nieestetyczne błyszczenie skóry. Z pomocą przychodzą nam bibułki matujące, coraz bardziej popularny gadżet wśród kobiet. Tym razem skupię się na bibułkach marki Wibo, jednak ogólny cel i efekt, jaki możemy uzyskać stosując inne produkty tego typu, jest dosyć podobny.


Bibułki matujące Wibo znajdują się w małym zamykanym kartoniku. Nie zajmuje on dużo miejsca, więc na pewno zmieści się w kosmetyczce. Opakowanie nie jest bardzo trwałe - w końcu to kartonik i na pewno lepiej sprawdziłoby się coś twardszego. Jednak z drugiej strony bibułki są na tyle tanie i dosyć szybko się je zużywa, że nie sprawia to większego problemu. 

Opakowanie mieści 40 sztuk. Bibułki możemy kupić w Rossmannie. Koszt to 6,49zł, a podczas promocji możemy je zdobyć za ok. 3zł.


Gdy nasza skóra twarzy zaczyna się świecić wystarczy przyłożyć jeden płatek do twarzy i przycisnąć -  pochłonie on nadmiar sebum. Bibułki dobrze się sprawdzają, gdy jesteśmy długo poza domem czy np. na imprezie. Lepiej odcisnąć nadmiar sebum i wtedy ewentualnie przypudrować twarz niż na świecącą twarz dokładać kolejną warstwę pudru. Ja po użyciu bibułki nie muszę już oprószać twarzy pudrem, bibułka nie uszkadza też mojego makijażu. Myślę, że to przydatny gadżet, w dodatku jest tani i łatwy w użyciu.


Wiele osób chwali także bibułki z Inglota - tych jeszcze nie miałam, ale gdy tylko kiedyś je kupię, to na pewno porównam z bibułkami z Wibo - słyszałam opinie, że są jeszcze lepsze. Na ten moment te z Wibo mi wystarczają i spełniają moje oczekiwania. Część osób uzna, że jest to zbędny gadżet, spotkałam się także z opiniami, że lepiej pociąć tłuszczoodporny papier śniadaniowy i będzie ten sam efekt. Być może, jednak komu z Was chciało się to zrobić? ;) Jeśli jednak są takie osoby, koniecznie dajcie znać, jak to się u Was sprawdza. Może wtedy i ja spróbuję?


Dajcie znać czy używałyście tych bibułek. A może polecacie bibułki matujące z innej firmy? Uważacie, że to przydatny czy zbędny gadżet?

Inne posty z serii PRZYDATNE GADŻETY możecie zobaczyć: TUTAJ

instagram